obawiałam się saren ich czujnego węchu
one czyhają na pączki róż one trzymają wartę
kiedy latem półgłosem plotę tobie wianki
one otaczają dom gęstym kordonem i przez
dziurkę od klucza do nozdrzy wciągają słowa
potem w środku zimy larwy wierszy chodzą
im po głowach znajdują tam sobie miejsce
na przepoczwarzenie i wylatują uciekają
wersy bezwstydnie latają po całej wsi
trzepotanie skrzydeł zostawia na śniegu
kolorowe ślady i blizny jak po tajfunie
a przed domem walają się resztki róż
jakieś litery sylaby czasem całe słowa
Z tomu „Sen o Tramwaju”, Księgarnia Akademicka Kraków 2013