Przenikliwa mądrość, wcale nie dobrotliwa, charakteryzuje wiersze, zgromadzone w tomie „Karuzela” (Wydawnictwo „Księgarnia Akademicka”, Kraków 2005). Są one przede wszystkim drapieżnie oskarżycielskie, choć przy tym lapidarne i powściągliwe, a oskarżenie dotyczy mechanizmów sprawowania władzy, mechanizmów manipulowania. Trzeba przyznać, że w poezji już dawno nikt nie poświecił tyle uwagi tym zagadnieniem. Wojcieszko posługuje się przy tym ascetycznym, wręcz minimalistycznym zapisem poetyckim. W kilku linijkach mieści się tu jakimś cudem cały elaborat na temat cywilizacji, wychowania, rządzenia itp. Grazyna Wojcieszko uprawia w „Karuzeli” poezję kunsztowną mnożąc i komplikując sensy systemów filozoficznych, ideologii, prawd przyjmowanych na wiarę, nawyków, stereotypów, zahamowań.
Poetka z niezwykłym zmysłem obserwacji, odwagą w ocenie rzeczywistości, jest szczera i bezpośrednia. Pisanie jest dla niej naturalną formą kontaktu ze światem. Niczego nie udaje, nie kryje pod kolekcją masek, nie kokietuje. Prostota jej wierszy może skutecznie opierać się objaśnieniom badaczy i bezbłędnie trafiać w gust współczesnego odbiorcy.
To jednak „puste fotele krzesła do horyzontu”. A więc pustka… Czym ją mamy wypełnić? Niepoprawnością, samotnym pójściem pod prąd, buntem, ironią. To ciekawe, że pracująca w strukturach Unii Europejskiej w Brukseli Grażyna Wojcieszko pisze wiersze, które stawiają pod znakiem zapytania sens istnienia jakichkolwiek politycznych struktur już ze swej zasady zniewalających i tłamszących jednostkę. Szczególny paradoks.
Karol Maliszewki Odra